czwartek, 29 listopada 2012

Zdjęcia znalezione na śmietniku


 Czyjaś historia znaleziona na śmietniku , małe stare zdjęcia czarno-białe , nie które z ładnie przyciętymi brzegami. Zastanawiam się kim byli ci ludzie , niektóre zdjęcia na odwrocie mają daty 1944 rok , niektóre mają dedykacje:
Miłej Jadzi Geniu
Na odwrocie innego widnieje podpis:
Powódź 1958r
Na innym coś napisane po rosyjsku , nie mogę się doczytać , na zdjęciu z gęśmi też coś napisane ale atrament wyblakł przez lata i odczytuje tylko pojedyncze słowa.
Dla czego te zdjęcia znalazły się na śmietniku , czyżby ich właściciel nie miał ich komu przekazać. Może Pani Jadzia zmarła samotnie , ktoś robił porządek i wyrzucił wszystko jak leciało. Mam nadzieje że moich zdjęć nie spotka taki los.




















niedziela, 18 listopada 2012

Kobiety fotografują


 Przedstawiam wam twórczość pewnej artystki fotograf Kasi Gałązki. Fotografią zajmuje się od niedawna ale ciekawe efekty są już dziś. Zdjęcia zostały wykonane prostym aparatem cyfrowym. Oby tak dalej. 






























sobota, 17 listopada 2012

Marsz Równości

17 listopada 2012 , sobota , Paweł pisze i pyta czy idę na marsz?
-jaki marsz , co gdzie jak. Nie chyba nie , nie chce mi się
Jednak wychodzę , dojeżdżam na Plac Mickiewicza o 12:45 , parę osób stoi pod Pomnikiem Mickiewicza.
Myślę sobie będzie lipa , szkoda czasu. Gdzieś z boku stoi słoń na kółkach cały w kolorową kratę , obok niego stoją dziewczyny i dmuchają baloniki , mężczyzna coś przykręca wkrętarką przy nodze słonia. Ludzie zaczynają się powoli schodzić , spotykam Michała i mówię że Marek pewnie też przyjdzie. Michał odpowiada:
- Na pewno , on by takiej okazji nie przepuścił.
Po chwili jest i Marek , ledwo przyszedł od razu wyjął aparat i już robi zdjęcia , ot tak bez rozgrzewki.
Ja też wyjmuje aparat , chodzę między stojącymi ludźmi. 
Zaczyna się , przemówienia w "blasku fleszy" i "światłach kamer" TV , coraz więcej mediów prawie co druga osoba ma w ręce aparat lub kamerę. Gdy Marsz rusza pojawiają się duże siły policji. Marsz Równości przechodzi ulicami Poznania w dużej asyście policji. Protestują środowiska gejowskie i nie tylko , chcą równości , tolerancji i domagają się swoich praw. W spokojne sobotnie popołudnie demonstracja wzbudza zainteresowanie w śród przechodniów. Chodzę robię zdjęcia. 
Nie warto siedzieć w domu , w domu to ludzie umierają 
























poniedziałek, 12 listopada 2012

Misja rogal

Noc z 10 na 11 listopada , mała cukiernia na poznańskim Grunwaldzie. Cukiernicy przychodzą na nockę do pracy by w imieniny Marcina napiec rogali. Nie są to zwyczajne rogale , są to rogale Święto Marcińskie z białym makiem wypieka się je tylko w Poznaniu i okolicach , jest to produkt regionalny. 
Legenda mówi , że dawno dawno temu rycerz Św. Marcin jechał na swym białym koniu i jego koń zgubił podkowę , znalazł ją cukiernik i na piekł rogali w kształcie podkowy. Rogale rozdał biednym. 
Od tamtej pory cukiernicy w Poznaniu w imieniny Marcina swojego patrona pieką rogale z białym makiem.
Piękna legenda prawda?
Tak się składa  , że uczyłem się kiedyś zawodu w tej cukierni którą teraz widzicie na zdjęciach. Jestem cukiernikiem , ale nie pracuje w zawodzie. Postanowiłem odwiedzić z aparatem miejsce w którym pracowałem przez trzy lata jako uczeń. Wspomnienia odżyły gdy tylko przekroczyłem próg pracowni , ten znajomy miły zapach którego się nie zapomina , nic się nie zmieniło te same maszyny , te same płytki na podłodze. Tylko ludzi mało , gdy ja pracowałem było nas pięciu , teraz jest dwóch cukierników: Maciej i Krzysztof. Macieja znam jeszcze z dawnych czasów , wyuczył się w tej cukierni i pracuje w niej od dwudziestu pięciu lat. Tylko on się ostał z dawnej ekipy. 
Przebrany w białe robocze rzeczy robię zdjęcia , co jakiś czas odkładam aparat by pomóc przy produkcji rogali. O trzeciej w nocy przychodzi Wojtek , syn właścicielki zakładu , ma 16 lat pomaga przy produkcji , smaruje pomadą wypieczone rogale. Gdy ja zaczynałem miałem też tyle lat i też smarowałem pomadą i czyściłem blachy. Byłem młody jeszcze nie wiedziałem co chcę robić w życiu , nauka w szkole nie specjalnie mi szła więc wybrałem szkołę zawodową , chciałem zarabiać pieniądze i być nie zależny. Właścicielka zakładu ostrzegała mnie że to trudny i ciężki zawód , że pracuje się w niedziele i chodzi na nocki. Nie chciałem tego słuchać. Z początku mi się podobało potem przestałem to lubić , przerażała mnie myśl że będę tak pracował całe życie. Odszedłem gdy skończyłem naukę , podobnie było z moimi kolegami ze szkoły zawodowej , tylko garstka ludzi z klasy pracuje w zawodzie. Brakuje rzemieślników , brakuje rąk do pracy.

Zwijamy rogale , ja nakładam nadzienie , Maciej zwija i układa na blachach , Krzysztof odpieka. Wspominamy jak było kiedyś , opowiadamy historie z życia i żartujemy. Dochodzi ósma rano , przychodzi sprzedawczyni i zaczyna wynosić blachy z rogalami na sklep. O dziesiątej rano mamy wypieczone 1400 rogali. Pani Ania właścicielka zakładu rzuca hasło stop , tyle starczy , mówi że słaby ruch na sklepie , żeby więcej nie piec bo nie sprzeda. Robię jeszcze ostatnie zdjęcia , ustawiam Krzysztofa z blachą rogali i robię kilka ujęć prosząc o uśmiech. Przebieram się , żegnam z wszystkimi i wychodzę przez sklep w którym ustawiła się kolejka. Pani Ania i sprzedawczyni uwijają się jak w ukropie. Dostaję paczkę z rogalami na drogę.
Kto wie może jeszcze kiedyś będę cukiernikiem , nigdy nic nie wiadomo przecież życie jest jak pudełko czekoladek , nigdy nie wiesz na co trafisz.